Spacerem po Santiago de Chile

Santiago de Chile jeszcze spało, kiedy do niego dotarliśmy. Uśpione milionowe miasto, pierwsze od bardzo dawna przywitało nas słońcem i prawie pustymi ulicami. Szliśmy nimi w stronę głównego placu, raz przez ładniejszą okolicę, by płynnie przejść do kolejnej już mniej okazałej. Wędrując w sumie przy jednej z głównych ulic, miasto robiło pozytywne wrażenie. Można powiedzieć, że jest w nim coś swojskiego, a może chcieliśmy, żeby tak właśnie było? Albo już zdążyliśmy przywyknąć do ogromu latynoskich miast.

Pałac Prezydencki jest taki jak można go sobie wyobrazić, podobny do innych na tym kontynencie, ale też w Europie. W okolicy spacerują carabinieros z psami, nie są rasowe i od razu przyjemniej człowiekowi robi się na duszy. Tylko kawałek dalej znajduje się zatłoczone mercado, gdzie każdy zachwala swoje towary, a kelnerzy zapraszają do swoich restauracji. Znalazł się nawet taki, który słysząc Polonia, zaczął opowiadać, że był kiedyś na polskim wybrzeżu, a do swojej knajpki zaprasza słowami: „dobra ryba, dobre piwo”. Kiedy już wydostaliśmy się z targu, trafiliśmy na uliczkę pełną wróżek, które rozstawiły swoje kramy w sąsiedztwie dużego i starego kościoła. Turysta z dużym plecakiem nie wyróżnia się zbytnio w tłumie, bo rzeczywiście w końcu jest tu wszędzie wokół tłum. Odpocząć można na Plaza de Armas, na którym można usiąść w cieniu palm na jednej z wielu ławek tak jak robią to mieszkańcy miasta. W tym miejscu zawsze dużo się dzieje, z jednej strony pokazy jakichś sztuczek, malarze, komicy, ktoś gdzieś gra na instrumencie i śpiewa, a w jednym rogu ustawione są stoły do gry w szachy, które przyciągają graczy i obserwatorów, a jeszcze ktoś inny nawraca przechodniów trzymając Biblię w jednej ręce, a w drugiej mikrofon.

Wędrować po Santiago można wiele, warto przejść się również na wzgórze Santa Lucia. Zasadniczo jest to park, z którego rozciąga się ładny widok na całe miasto i góry, tak, te bardzo wysokie góry znajdujące się zaraz obok. Ścieżki poprowadzone są wokół całego pagórka i ostatecznie brukowanymi schodami możemy wejść na stary punkt widokowy. W tym miejscu dowiedzieliśmy się jak wielki problem ze smogiem ma to miasto. Może dlatego wydało nam się swojskie, bo czuliśmy się jak w Krakowie? Gór w sumie nie udało się nam zobaczyć, miasto też jakoś przymglone było, ale może Wy akurat będziecie mieć więcej szczęścia i będzie po deszczu. Wędrujemy już po wzgórzach i pagórkach Santiago de Chile, więc nie mogę pominąć Cerro San Cristobal. Prawie na szczyt można wyjechać kolejką, ale my wybraliśmy całkiem przyjemny spacer. Co w tym wzgórzu takiego ciekawego? Sanktuarium Maryjne z jej dość sporym pomnikiem, w cieniu którego obserwowaliśmy przygotowania do obchodów Wielkiego Tygodnia. Stąd również rozciągają się niezłe widoki na stolicę Chile.

Popularnym miejscem w Santiago de Chile jest również ulica Bella Vista i jej okolice. Życie tętni tu cały czas, najsilniej oczywiście wieczorami. Przypomina to trochę klimatem połączenie krakowskiego Starego Miasta z miasteczkiem studenckim. Pełno knajpek, stolików na chodnikach, budek z jedzeniem, muzyki i roześmianych ludzi. Zachęcamy gorąco do spróbowania hot-dogów, które tu królują, szczególnie w wersji italiano, co oznacza bułkę, parówkę i bardzo dużo awokado polanego majonezem. A kiedy znudzi się Wam miasto, zaraz za nim pełno jest szlaków górskich, w których można odetchnąć. My trafiliśmy na jeden, szukając zupełnie innego i znaleźliśmy przyjemny zakątek z wodospadem i rzeczką.

Santiago de Chile to ogromne miasto z ogromnym potencjałem do odkrywania, ukryte w dolinie, zacienione przez wysokie Andy. Nie wystarczy tu przyjechać, u trzeba na chwilę stać się częścią tego miejsca. Tak jak miejscowi posiedzieć na Plaza de Armas, zjeść hod doga z awokado czy napić/zjeść mote cos huesillo, które na pewno zaskakuje smakiem.

Aśka

8 uwag do wpisu “Spacerem po Santiago de Chile

  1. Zawsze dostaję powiadomienie o nowym poście, przeglądam zdjęcia, zachwycam się Waszą przygodą i nigdy nie komentuję… bo w sumie komentarz mam zawsze ten sam:
    Och, jak ja Wam zazdroszczę tych podróży!!

    Polubienie

  2. Faktycznie widać problem że smogiem… Ale miasto ma swój klimat, dużo kolorów, palmy ❤️ no i góry w pobliżu 😊 Byliście na jakimś trekkingu?

    Polubienie

  3. Hej,trafiłam na Waszego bloga przypadkiem i już tu zostanę 😉
    Miło sie czyta,jest zazdrość ze tam jesteście ale też motywacja ze ja kiedyś też tam będę !;)

    Polubienie

  4. O kurczę, to ciekawe, że przypominało Wam Kraków 🙂 Smog niestety zakrył mi Andy, gdy wjechałam na Cerro San Cristobal, a dzień później po deszczu, gdy musiałam wyjeżdżać, pięknie widać było szczyty.
    W Bellavista byłam tylko w dzień na kawę i na polowanie street artu, ale fakt, coś jest w klimacie studenckich miast. 🙂

    Polubienie

    • Właśnie to miasto od początku przypominało nam Kraków, a przez smog teraz jeszcze bardziej… 😉 Podczas naszego pobytu nie padało ani razu, więc smog robił się tylko gęstszy i w sumie na szczyty nie było jak popatrzeć.

      Polubienie

Dodaj komentarz